Siedziałam, bez słowa trzymając kartkę.
- Jak to jest w Londynie ? - powiedziała Olivia.
- Nie mam pojęcia. Dlaczego wszystko musi się tak bardzo
komplikować. - rzuciłam świstkiem o ziemię i schowałam twarz w dłoniach. Nie,
nie płakałam. Miałam tylko wszystkiego już serdecznie dość. Nie było takiego
dnia, godziny aby z moich oczu nie lały się łzy.
- Wszystko się ułoży. - dziewczyna masowała mnie delikatnie po
plecach.
- Tyle lat, tyle lat.. - szeptałam.
- Chcesz się z nim spotkać ? - usłyszałam pytanie.
- Nie wiem. Dalej go nienawidzę, ale gdzieś w głębi duszy tęsknie
za nim, mimo iż go w ogóle nie znałam. Chciałabym go poznać, porozmawiać, ale
nie wiem czy jestem w stanie. Tyle przez niego przeszłyśmy. - wytarłam
policzek.
- Przepraszam, ale umówiłam się z mamą.
Olivia przytuliła mnie mocno i wyszła. Nie wiedziałam co mam
teraz zrobić. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i gapiłam się w jego ekran
ponad 5 minut. Po chwili zrezygnowana schowałam go z powrotem. Korzystając z
okazji, że jestem sama poszłam na górę. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami, za
którymi znajdowała się sypialnia mamy. Dobrze wiedziałam co muszę teraz zrobić.
Trzymając w ręce pudła, otworzyłam odważnie drzwi, ale po chwili coś we mnie
jakby pękło.
Dasz radę. Kiedyś musisz to zrobić. Mówiłam to siebie, kiedy zamknęłam oczy. Ruszyłam do przodu
i otworzyłam szafę. Kucnęłam i zaczęłam wyjmować z niej rzeczy mamy.
Coraz bardziej łzy cisnęły mi się do oczu. Zdecydowałam, że będę silna i dam
radę. Mama na pewno chciałaby, abym tak zrobiła. Na pewno, wiem to. Zaczęłam
pakować ubrania do pudeł, aż w końcu natrafiłam na ulubioną sukienkę mojej
mamy. Spojrzałam na nią. Przyciągnęłam ją pod nos i mocno powąchałam.
Pachniała dokładnie tak samo jak ona. Nie miałam serca jej oddawać. Nie tą sukienkę.
Postanowiłam, że zostawię ją i schowam do swojej szafy. Traciłam siły, a to wszystko przytłaczało
mnie coraz bardziej. Tyle miałam jeszcze dzisiaj do zrobienia. Spojrzałam na
zegarek, który wskazywał godzinę 16. Pięknie.. na 18 jestem umówiona w domu
pogrzebowym. Kiedy skończyłam chować
ubrania, zastanawiałam sie co zrobić z resztą. Ciuchu postanowiłam oddać do
MOPS-u. Wstałam i otrzepałam kolana.
Rozglądnęłam się. Moja mama od zawsze była perfekcjonistką. Wszystko musiało
być poukładane, czyste. Sypialnia była w
kolorze czerwonym, który doskonale komponował się z kolorem mebli. Na przeciwko
łóżka, stała wielka szafa, z której właśnie skończyłam pakować ubrania. Obok szafy
było ulubione miejsce mamy. Znajdował się tam regał z książkami i wielki,
wygodny fotel. Z lewej strony meblu były drzwi do łazienki. Spojrzałam na komodę, na której było pełno
zdjęć. Przeważnie byłam na nich ja, albo moja babcia. Jedna łza spłynęła już po
moim policzku.
- Nie płacz. - ktoś przytulił mnie od tyłu.
- Zayn ? Co ty tu robisz ? - odwróciłam się do niego.
- Miałem, ale wcześnie zwiałem. Obiecałem, że będę przy tobie i
słowa dotrzymam. - pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - wtuliłam się w niego.
- Pomóc ci jakoś ? - spytał, kiedy się od niego oderwałam.
- Myślę, że tak. - wytarłam mokre od łez policzki i kontynuowałam.
Mimo wielu łez jakie się polały, wszystko już skończyliśmy.
- Czyli te pudełka mam teraz zawieść do MOPS-u ? - dopytywał sie
chłopak.
- Nie ! Te nie ! - rzuciłam się na niego, kiedy brał do ręki
wielkie, fioletowe pudło.
Wyrwałam mu je z ręki i otworzyłam.
- Co tam jest ? - spytał zatroskany.
- Osobiste rzeczy
mamy. Zdjęcia, biżuteria.. Chciałabym,
aby moje dzieci mogły zobaczyć, jaką babcia była piękną kobietą. Odprowadziłam
chłopaka pod drzwi i pocałowałam w policzek. Wolałam zostać w domu, bo i tak za
dużo mnie to już kosztowało. Zamknęłam za nim drzwi i weszłam z powrotem do
sypialni mamy. Już miałam siadać z
powrotem na łóżku, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Zayn czegoś
zapomniał. Zbiegłam po schodach i pociągnęłam klamkę. Po drugiej stronie stał.. mój tata. Zamurowało
mnie. Już chciałam z powrotem zamknąć drzwi, ale mężczyzna zablokował je ręką.
- Porozmawiajmy. - usłyszałam.
- Nie chcę. - odpowiedziałam stanowczo.
- Daj mi chociaż 5 minut, głupie 5 minut. - prosił.
Wpuściłam, w zasadzie całkiem nieznajomego człowieka, do domu.
Zaprowadziłam go do salonu i gestem ręki pokazałam, aby usiadł.
- Jesteś naprawdę podobna do mamy. - czułam na sobie jego
spojrzenie. - Właśnie, kiedy wróci ?
- Moja mama nie żyje. - wydusiłam starając się, aby żadna łza nie wypłynęła.
- Jak to nie żyje ? - dopytywał.
- Miała wypadek. Wczoraj, jeszcze nie zdążyłam załatwić pogrzebu i
w zasadzie muszę już wyjść, więc.. - chciałam, aby jak najszybciej wyszedł.
- Przykro mi. Teraz ja
postaram się ją zastąpić.
Gdy usłyszałam te słowa, poczułam ostre ukłucie w sercu.
- Słucham ? - wydusiłam. - Jak śmiesz.. Jak śmiesz takie coś mówić
? Nikt nigdy nie będzie potrafił zastąpić mi mamy. Po tylu latach zjawiasz się
nie wiadomo skąd i czego oczekujesz ? Że rzucę ci się na szyję dziękując, że
wróciłeś ? Kiedy od nas odszedłeś, mamie dużo czasu zajęło pozbieranie się.
Zostawiłeś nas bez słowa i jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość.
Obiecałam sobie, że będę cię nienawidziła do końca życia. Dlaczego tak wszystko
komplikujesz. - pękłam niczym bańka mydlana. Usiadłam na schodach i po prostu
zaczęłam płakać.
- To nie tak.. - 'tata' zaczął się tłumaczyć.
- A jak ? Wytłumacz mi to, bo nie rozumiem. - podniosłam głowę i
spojrzałam na jego twarz.
- Ja po prostu.. Ja po prostu.. chciałbym odbudować nasze relacje - mężczyzna podrapał się po głowie i spuścił
wzrok.
- Ja w to nie wierzę.. Ja
potrzebuję czasu. Proszę idź już. - wstałam otwierając drzwi.
- Proszę, jak będziesz miała chwilę, to zadzwoń. - mężczyzna
wręczył mi wizytówkę, a ja schowałam ją do kieszeni. Kiedy odszedł, zanim zamknęłam drzwi
zobaczyłam, że samochód Zayna wjeżdża na podjazd. Stałam w przejściu oparta o ścianę.
- Kto to był ? To nie jest przypadkiem nasz sąsiad z którym kiedyś
rozmawiałem ? - przytulił mnie.
- Zayn, to jest mój tata.
Czasami w życiu zdaje ci się, że już nic gorszego nie może się stać. Tracisz kogoś najważniejszego w swoim życiu i nie wiesz, czy będziesz w stanie sobie poradzić. Tyle przeszłaś.. Zastanawiasz się, czy będziesz umiała się jeszcze z tego wszystkiego wygrzebać. Myślisz, że przecież będzie jeszcze dobrze. Jakoś sobie poradzisz, musisz tylko w to uwierzyć. Mama uczyła cię, że wiara to wszystko. Że wiara czyni cuda. Bądź dzielna i pokaż, że dasz radę.
_______________________________________________________________________________
źle się czuję, więc wybaczcie mi jak będą błędy. Komentujcie.. no proszę :)
_______________________________________________________________________________
źle się czuję, więc wybaczcie mi jak będą błędy. Komentujcie.. no proszę :)
supcioo :D
OdpowiedzUsuńBrak słów. Kocham, wielbię, ubóstwiam. Nwm czy którekolwiek z tych słów oddadzą uczucia jakie darzę to opowiadanie. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne to wszystko co umiem z siebie wydusić. xx
stracic ukochana osobe to najwiekszy bol ktory jest nie do opisania
OdpowiedzUsuńKurczę, jakie te rozdziały są teraz smutne. :( Tak bardzo szkoda mi jest Julii. Stracić tak bliską osobę jak mama to ogromna tragedia. A co do ojca Julki to wydaje się być jakiś taki dziwny nie za bardzo go polubiłam. Zjawia się po tylu latach i nie wiadomo co sobie wyobraża. A co do rozdziału to jak zwykle świetny. Czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci dużo weny. :) :*