wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 78

Siedziałam, bez słowa trzymając kartkę.
- Jak to jest w Londynie ? - powiedziała Olivia.
- Nie mam pojęcia. Dlaczego wszystko musi się tak bardzo komplikować. - rzuciłam świstkiem o ziemię i schowałam twarz w dłoniach. Nie, nie płakałam. Miałam tylko wszystkiego już serdecznie dość. Nie było takiego dnia, godziny aby z moich oczu nie lały się łzy.
- Wszystko się ułoży. - dziewczyna masowała mnie delikatnie po plecach.
- Tyle lat, tyle lat.. - szeptałam.
- Chcesz się z nim spotkać ? - usłyszałam pytanie.
- Nie wiem. Dalej go nienawidzę, ale gdzieś w głębi duszy tęsknie za nim, mimo iż go w ogóle nie znałam. Chciałabym go poznać, porozmawiać, ale nie wiem czy jestem w stanie. Tyle przez niego przeszłyśmy. - wytarłam policzek.
- Przepraszam, ale  umówiłam się z mamą.
Olivia przytuliła mnie mocno i wyszła.  Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i gapiłam się w  jego ekran ponad 5 minut. Po chwili zrezygnowana schowałam go z powrotem. Korzystając z okazji, że jestem sama poszłam na górę. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami, za którymi znajdowała się sypialnia mamy. Dobrze wiedziałam co muszę teraz zrobić. Trzymając w ręce pudła, otworzyłam odważnie drzwi, ale po chwili coś we mnie jakby pękło.
Dasz radę. Kiedyś musisz to zrobić. Mówiłam to siebie, kiedy zamknęłam oczy. Ruszyłam do przodu i otworzyłam szafę.  Kucnęłam i zaczęłam wyjmować z niej rzeczy mamy. Coraz bardziej łzy cisnęły mi się do oczu. Zdecydowałam, że będę silna i dam radę. Mama na pewno chciałaby, abym tak zrobiła. Na pewno, wiem to. Zaczęłam pakować ubrania do pudeł, aż w końcu natrafiłam na ulubioną sukienkę mojej mamy.  Spojrzałam na nią. Przyciągnęłam ją pod nos i mocno powąchałam. Pachniała dokładnie tak samo jak ona.  Nie miałam serca jej oddawać. Nie tą sukienkę. Postanowiłam, że zostawię ją i schowam do swojej szafy.  Traciłam siły, a to wszystko przytłaczało mnie coraz bardziej. Tyle miałam jeszcze dzisiaj do zrobienia. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16. Pięknie.. na 18 jestem umówiona w domu pogrzebowym.  Kiedy skończyłam chować ubrania, zastanawiałam sie co zrobić z resztą. Ciuchu postanowiłam oddać do MOPS-u.  Wstałam i otrzepałam kolana. Rozglądnęłam się. Moja mama od zawsze była perfekcjonistką. Wszystko musiało być poukładane, czyste.  Sypialnia była w kolorze czerwonym, który doskonale komponował się z kolorem mebli. Na przeciwko łóżka, stała wielka szafa, z której właśnie skończyłam pakować ubrania. Obok szafy było ulubione miejsce mamy. Znajdował się tam regał z książkami i wielki, wygodny fotel. Z lewej strony meblu były drzwi do łazienki.  Spojrzałam na komodę, na której było pełno zdjęć. Przeważnie byłam na nich ja, albo moja babcia. Jedna łza spłynęła już po moim policzku.
- Nie płacz. - ktoś przytulił mnie od tyłu.
- Zayn ? Co ty tu robisz ? - odwróciłam się do niego.
- Miałem, ale wcześnie zwiałem. Obiecałem, że będę przy tobie i słowa dotrzymam. - pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - wtuliłam się w niego.
- Pomóc ci jakoś ? - spytał, kiedy się od niego oderwałam.
- Myślę, że tak. - wytarłam mokre od łez policzki i kontynuowałam.
Mimo wielu łez jakie się polały, wszystko już skończyliśmy.
- Czyli te pudełka mam teraz zawieść do MOPS-u ? - dopytywał sie chłopak.
- Nie ! Te nie ! - rzuciłam się na niego, kiedy brał do ręki wielkie, fioletowe pudło.
Wyrwałam mu je z ręki i otworzyłam.
- Co tam jest ? - spytał zatroskany.
-  Osobiste rzeczy mamy.  Zdjęcia, biżuteria.. Chciałabym, aby moje dzieci mogły zobaczyć, jaką babcia była piękną kobietą. Odprowadziłam chłopaka pod drzwi i pocałowałam w policzek. Wolałam zostać w domu, bo i tak za dużo mnie to już kosztowało. Zamknęłam za nim drzwi i weszłam z powrotem do sypialni mamy.  Już miałam siadać z powrotem na łóżku, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Zayn czegoś zapomniał. Zbiegłam po schodach i pociągnęłam klamkę.  Po drugiej stronie stał.. mój tata. Zamurowało mnie. Już chciałam z powrotem zamknąć drzwi, ale mężczyzna zablokował je ręką.
- Porozmawiajmy. - usłyszałam.
- Nie chcę. - odpowiedziałam stanowczo.
- Daj mi chociaż 5 minut, głupie 5 minut. - prosił.
Wpuściłam, w zasadzie całkiem nieznajomego człowieka, do domu. Zaprowadziłam go do salonu i gestem ręki pokazałam, aby usiadł.
- Jesteś naprawdę podobna do mamy. - czułam na sobie jego spojrzenie. - Właśnie, kiedy wróci ?
- Moja mama nie żyje. - wydusiłam  starając się, aby żadna łza nie wypłynęła.
- Jak to nie żyje ? - dopytywał.
- Miała wypadek. Wczoraj, jeszcze nie zdążyłam załatwić pogrzebu i w zasadzie muszę już wyjść, więc.. - chciałam, aby jak najszybciej wyszedł.
- Przykro mi.  Teraz ja postaram się ją zastąpić.
Gdy usłyszałam te słowa, poczułam ostre ukłucie w sercu.
- Słucham ? - wydusiłam. - Jak śmiesz.. Jak śmiesz takie coś mówić ? Nikt nigdy nie będzie potrafił zastąpić mi mamy. Po tylu latach zjawiasz się nie wiadomo skąd i czego oczekujesz ? Że rzucę ci się na szyję dziękując, że wróciłeś ? Kiedy od nas odszedłeś, mamie dużo czasu zajęło pozbieranie się. Zostawiłeś nas bez słowa i jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość. Obiecałam sobie, że będę cię nienawidziła do końca życia. Dlaczego tak wszystko komplikujesz. - pękłam niczym bańka mydlana. Usiadłam na schodach i po prostu zaczęłam płakać.
- To nie tak.. - 'tata' zaczął się tłumaczyć.
- A jak ? Wytłumacz mi to, bo nie rozumiem. - podniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz.
- Ja po prostu.. Ja po prostu.. chciałbym odbudować nasze relacje  - mężczyzna podrapał się po głowie i spuścił wzrok.
- Ja w to nie wierzę..  Ja potrzebuję czasu. Proszę idź już. - wstałam otwierając drzwi.
- Proszę, jak będziesz miała chwilę, to zadzwoń. - mężczyzna wręczył mi wizytówkę, a ja schowałam ją do kieszeni.  Kiedy odszedł, zanim zamknęłam drzwi zobaczyłam, że samochód Zayna wjeżdża na podjazd.  Stałam w przejściu oparta o ścianę.
- Kto to był ? To nie jest przypadkiem nasz sąsiad z którym kiedyś rozmawiałem ? - przytulił mnie.
- Zayn, to jest mój tata.

Czasami w życiu zdaje ci się, że już nic gorszego nie może się stać. Tracisz kogoś najważniejszego w swoim życiu i nie wiesz, czy będziesz w stanie sobie poradzić. Tyle przeszłaś.. Zastanawiasz się, czy będziesz umiała się jeszcze z tego wszystkiego wygrzebać. Myślisz, że przecież będzie jeszcze dobrze. Jakoś sobie poradzisz, musisz tylko w to uwierzyć. Mama uczyła cię, że wiara to wszystko. Że wiara czyni cuda. Bądź dzielna i pokaż, że dasz radę.
_______________________________________________________________________________

źle się czuję, więc wybaczcie mi jak będą błędy. Komentujcie.. no proszę :)

4 komentarze:

  1. Brak słów. Kocham, wielbię, ubóstwiam. Nwm czy którekolwiek z tych słów oddadzą uczucia jakie darzę to opowiadanie. <3
    Czekam na kolejne to wszystko co umiem z siebie wydusić. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. stracic ukochana osobe to najwiekszy bol ktory jest nie do opisania

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, jakie te rozdziały są teraz smutne. :( Tak bardzo szkoda mi jest Julii. Stracić tak bliską osobę jak mama to ogromna tragedia. A co do ojca Julki to wydaje się być jakiś taki dziwny nie za bardzo go polubiłam. Zjawia się po tylu latach i nie wiadomo co sobie wyobraża. A co do rozdziału to jak zwykle świetny. Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny. :) :*

    OdpowiedzUsuń