czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 77.

Odwróciłam się i ze łzami w oczach spojrzałam na mężczyznę, trzymającego jakieś papiery.
- Co mam podpisać ? - spytałam wycierając ręką łzy.
- Tutaj.
Podał mi dwie kartki. Na jednej z  nich, było zgoda na transport zwłok do Londynu, a na drugiej oświadczenie o rozpoznaniu ciała. Nabazgrałam na kartce swój podpis. Spojrzałam ostatni raz na martwą mamę, złapałam Zayna za rękę i wyszłam.  Mimo wszystko, nie chciałam tam być ani chwili dłużej. Już miałam wsiadać do taksówki, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam tego samego mężczyznę, który towarzyszył mi w rozpoznaniu zwłok. Niósł on jakieś wielkie, szare pudło.
- To są rzeczy pani mamy, które miała przy sobie podczas wypadku. Naprawdę, bardzo pani współczuję. Zwłoki pani mamy dotrą jutro w południe. Jakby pani coś chciała wiedzieć, nie wiem.. prosiła o pomoc, proszę dzwonić. - mężczyzna wręczył mi pudło oraz wizytówkę.
- Dziękuję. - wymamrotałam.
Wsiadłam wreszcie do samochodu.
- Nie otwierasz ? - usłyszałam głos Zayna.
- Nie chcę. Nie jestem jeszcze na to gotowa. - odpowiedziałam i zapięłam pasy, dając pudełko na tylne siedzenie.
- Jedziemy jeszcze gdzieś, czy od razu na lotnisko ? - spytał mój chłopak.
- Chcę być jak najszybciej w domu. Muszę zorganizować mamie pogrzeb.. - wyszeptałam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Zayn, gdy tylko ją zobaczył, wytarł ją kciukiem i pocałował mnie w czoło.
- Pamiętaj, że ja jestem tuż obok.
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy na lotnisko.  Droga, tak samo jak poprzednio, nie zajęła  nam zbyt długo czasu. W zasadzie nie myślałam ile jedziemy, bo moje myśli były zbyt przejęte tym, co wydarzy się jutro. Tym, że będę musiała pożegnać moją mamę raz na zawsze. Tym, że już jej nigdy nie zobaczę. To wszystko mnie przerasta. Nie wiedziała, jak mam się za to zabrać. Musiałam zawiadomić wszystkich o śmierci mojej mamy, co nie było rzeczą łatwą.
- Już jesteśmy. - Zayn przejechał ręką po moim ramieniu.
Wysiadłam z samochodu i otworzyłam bagażnik.
- Mamy w ogóle bilety ? - spytałam, gdyż nawet o tym nie myślałam.
- Mamy, nie martw się. - powiedział zamykając bagażnik.
Zayn zapłacił kierowcy i ruszyliśmy w stronę lotniska. Jeszcze jakieś 2 godziny i będę w domu. Nie wyobrażałam sobie tego, że będę teraz musiała posprzątać rzeczy mamy. Właściwie, dlaczego miałabym to robić ? Nie mogę ich zostawić ? Gdy tak o tym myślałam, coś w sercu podpowiedziało mi, że mama pewnie by chciała, abym oddała je potrzebującym. Zawsze uczyła mnie, że należy dzielić się  z innymi tym co mam. Wzięłam pudełko i schowałam je do torby. Minęliśmy przeprawę i zajęliśmy miejsca w samolocie.

* Dwie godziny później

Podróż minęła w rzeczy samej  bardzo dobrze. Jechałam już w samochodzie mojego chłopaka- do domu. Im bliżej zbliżał się mój dom, tym bardziej nie chciałam tam wracać. Zresztą do czego ? Do kogo ? Nie rozumiałam, dlaczego zawsze ja dostawałam najmocniej po tyłku od życia. Co ja takiego zrobiłam ? Potrząsnęłam głową i zorientowałam się, że w zasadzie jesteśmy już pod celem. Wysiadłam z samochodu i patrzyłam, jak Zayn wyciąga moją torbę.
- Dziękuję, że ze mną pojechałeś. - wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam.
- Przecież ci obiecałem, że nie zostawię cię z tym samą. - pogłaskał mnie lekko po plecach, a ja poczułam miłe dreszcze.
- Wejdziesz ? - spytałam, kierując się w stronę domu.
-  Mamy próbę, ale obiecuję, że kiedy tylko skończymy, przyjadę do ciebie. - powiedział i założył okulary przeciw słoneczne.
Kiwnęłam głową, pomachałam mu i weszłam do środka. Drzwi były otwarte, co oznaczało, że Olivia jest w domu.  Przekroczyłam próg i położyłam klucze na blacie. O dziwo, było cicho. Jednak chwilę później do przed pokoju weszła dziewczyna.
- Jesteś. - wyszeptała i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Tak, wróciłam. - odpowiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Policja tutaj była.
- Po co ? - skrzywiłam się.
Miałam już dość wrażeń.
- Chcieli z tobą porozmawiać, ale powiedziałam, że wyjechałaś.. że wyjechałaś rozpoznać zwłoki.
- Olivia, ja już nie mam siły. - kolejna fala płaczu nadciągnęła.
Zakryłam twarz dłońmi, aby zatamować łzy.
- Musze zawiadomić rodzinę, zorganizować pogrzeb i posprzątać rzeczy mamy. W tej chwili przypomniałam sobie, że przecież pudełko od mamy jest w torbie. Zerwałam się i poszłam je wyciągnąć.
- Co to jest ? - spytała dziewczyna, patrząc na to, co niosę.
- Pudełko z rzeczami mamy, które miała przy sobie podczas wypadku.
- Otwierasz ? - spojrzała na mnie podnosząc brew.
-  Najchętniej bym tego nie robiła, ale muszę. - spojrzałam na nią, a potem na pudełko.
Odchyliłam je, a potem już całkiem zdjęłam wieczko. Tak jak myślałam. Była tam jej torebka, dokumenty i tego typu rzeczy. Po chwili zobaczyłam tam kartkę papieru. Wzięłam ją do ręki. Wyglądała jak list. Otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Droga Kate ( imię mamy Julki), 
    nie wiem jak mam jeszcze do ciebie dotrzeć, abyś mi uwierzyła, że na prawdę się zmieniłem. Wróciłem z LA już rok temu, ale nie wiodłem tam przyzwoitego życia. Od naszego rozwodu minęło już ładne parę lat, a ty dalej nie potrafisz mi wybaczyć...
  Nie rozumiem, dlaczego taki byłem. Jak mogłem zostawić, tak wspaniałą kobietę, jaką jesteś ty. Przysłałem ten list, na adres firmy, bo wiedziałem, że nadal tam pracujesz. Wiesz.. Spotkałem kiedyś Julkę. Wiem, że czytając właśnie to zdanie, bardzo się zdenerwujesz, ale ja musiałem to zrobić. Musiałem zobaczyć moją małą, kochaną córeczkę.  Małą, w cudzysłowie, bo jest już przecież prawie dorosła. Kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem, wiedziałem, że jest ona twoją córką. Te same oczy.. kontury twarzy. Jesteście do siebie podobne jak dwie krople wody. Chciałbym naprawić z nią relacje. Nie wiem, czy mi się to kiedykolwiek uda. Muszę ci się także przyznać, że wielokrotnie ją śledziłem. Myślę, że zorientowała się, ale nie powiedziała Ci, bo nie chciała Cię martwić. Cudowna dziewczyna.. Pewnie zastanawiasz się jak Was odnalazłem. Otóż, w telewizji usłyszałem nazwisko i imię naszej córki. Dowiedziałem się, ze ma chłopaka. Jak mu tak jest ? Zun ? Zeun ? Nie wiem.. Ale tym tropem odszukałem ciebie i Julkę.  Za każdym razem, kiedy ją widziałem miałem ochotę podejść i powiedzieć : To ja Julka. Twój tata Robert, ale za każdym razem tchórzyłem. 
    Mam nadzieję, że czytając ten list zrozumiesz, jakie jesteście dla mnie ważne. Mimo upływu czasu, dalej jesteście ważne ! Nie wiem co mu strzeliło do głowy, żeby Was zostawić i wyjechać. Nawet nie wiesz jak teraz bardzo tego żałuję. Proszę.. Daj mi jeszcze szansę. To mój numer ---
768-324-286. 
                                                                                                                   Twój Robert. 
Czytając ten list, czułam, że łzy spływają mi po policzku. Mój tata.. Mój tata żyje. Odezwał się. To był on..  - powtarzałam te słowa w myślach. Kiedy skończyłam, Olivia spojrzała na mnie przerażona.
- Co jest ? - spytała.
- Mój tata. On.. Jest w Londynie.
_____________________________________________________________________
KOMENTOWAĆ ALL TIME ♥

4 komentarze:

  1. Zamurowało mnie! *o*
    Świetny. Już czekam co będzie dalej.

    Pozdrawiam

    x

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA CUDOWNY ! *o* Czeeekam na następny . Ciekawa jestem co się jeszcze może tu wydarzyć . Życze duuużo weny . Pozdrawiam . xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. jakie to smutne. ale ona da sb rade. czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń